piątek, 30 stycznia 2015

midway to the light



Szanowny Panie Boże,

Mam na imię Agnieszka i właśnie skończyłam 26 lat. Nie piję, nie imprezuję, palę raczej okazjonalnie. Okazjonalnie też kocham i bywam kochana. Dużo milczę, wsłuchując się w muzykę moich myśli.

Uprzedzam Cię od razu, że nie jestem poetką, a nawet nigdy nie marzyłam o zostaniu artystką. Tak, po prostu zwyczajnie piszę list. List bez adresu.

Chciałam Ci podziękować za ten podarowany mi czas oraz za ludzi, których spotykałam na swojej drodze. Za niezwykłe miejsca, zapachy oraz smaki. Za ciągnące się godzinami rozmowy, dźwięki muzyki oraz emocje wywołujące gęsią skórkę.

Ciekawe, ile jeszcze dla mnie zaplanowałeś. Właściwie to nie boję się nieznanego. Tylko trochę szkoda mi porzucenia tego, co mam. Nawet jeśli jest to tylko choroba i samotność. Ból i zmęczenie stały się moimi najbliższymi przyjaciółmi. Nie walczę, nie płaczę. Powoli oswajam i akceptuję swoje ograniczenia. Wszystkie te składowe dają obraz tego, kim się stałam.

Proszę, daj mi znać, kiedy się widzimy?


Pozdrawiam.
-Agnieszka.


PS. dzięki za scenariusz na życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz